Rittner, Tadeusz: Odwiedziny o zmroku; Q 399

- 1 ­Mały, ładnie urządzony salonik. Zima, między 4-tą a 5~tą popołudniu. Pani leży na szezlongu i nudzi się. Starszy przyjaciel, elegancki, łysy, w monoklu, zmęczony życiem - siedzi dość sztywno na niewygodnym krzesełku i jest trochę zakłopotany, bo "ona" się nudzi. i Pani: (ironicznie) ... a więc mówmy o czym innym. Przyjaciel: Czy ja jestem temu winien, że ty się nudzisz? Pani: Przecież nie ma nikogo więcej w pokoju... Przyjaciel: ... prócu ciebie... Pani: Więc ty myślisz... Przyjaciel: Myślę, że inteligentna osoba nigdy się nie nudzi. Pani: Ach, gdybym była sama!... Przyjaciel: Mogę odejść. Pani: I owszem. Przyjaciel: (wstając), ... Ale jeżeli raz pójdę... Pani: To już nigdy nie wrócę - wiem. A więc zostań. (ziewając) Miej litość nade mną i zostań, inaczej utopię się... Przyjaciel: (zgryźliwie) Wiesz, że ja wszystko znoszę prócz ironii. Pani: Tale jak moja kucharka. Przyjaciel: Ty masz talent drażnienia mnie - jestem z pew­nością spokojnym człowiekiem... Pani: Niestety! Przyjaciel: Ale ty mnie wprowadzasz w stan takiego rozdraż­nienia, że moje nerwy zamieniają się w szpilki...

Next

/
Oldalképek
Tartalom