Szaniawski, Jerzy: Zegarek; Q 398
Poczekań... (odsapnął) Trzeba to spokognie (znów odsapnął), trzeba wszystko spokojnie rozważyć... A więc... parę minut temu stąd wyszedłem.Pamiętam wszystko dokładnie. Przed wyjściem zajrzałem jeszcze do mieszkania za sklepem... Czy z mieszkania nikt tu nie wychodził? Me, na pewno nie. Przecież w mieszkaniu nie ma nikogo. (Gorączkowo) Poczekaj chwilę... Sprawdzę zamki przy drzwiach od kuchni, (po chwili) Drzwi zamknięte na zatrzask. Mamy służącą,która pracuje tylko do jedenastej, więc już dawno poszła. Żona moja wyszła z domu już o dziewiątej, by doglądać siostry po operacji. Powiedz, ała, że wróci dopiero wieczorem. Słowem - w mieszkaniu nie ma żywego ducha, kiedy wychodziłem ze sklepu, spojrzałem na ten właśnie zegarek. Parni<*tan, bo kiedy patrzyłem na niego, przyszło mi na myśl, czy nie zrobiłem głupstwa nabywając w tych czasach rzecz tak kosztowną. Jeszcze kiedy wyszedłem na ulicę, myślałem,czy należało uwięzić kapitał w takim zegarku, nie maj^c pewność i, że prędko znajdź nabywcę. (mocniej) Wi^c nikt nie wmówi we mnie, że zegarka nie było. Zegarek był. Wracam - zegarka nie ma. Cóż ty na to? Doprawdy nie rozumiem. Więc twierdzisz stanowczo, że tu oprócz ciebie był tylko mecenas Pyr. Tak.