Szaniawski, Jerzy: Zegarek; Q 398

| Szef:' ( Jan: ! Szef: Jan: Szef: Jan: Szef: - 18 ­Powtarzam: zegarka nie ukradłem. Więc kto? W tej chwili chodzi mi o jedno: czy przekonałem pana. Pan milczy. Panie! Pan musi uwierzyć, że to nie ja. Innego sposobu przekonania pana oprócz tego, że mi o te pieniądze nie chodzi - proszę, niech pan zrozumie - innego sposobu nie posiadam. Pan musi uwierzyć! Widzę, czuję,że pan jeszcze nie wierzy. Panie, powtarzam, pan musi uwierzyć. (Nieomal gwałtownie) Panie, niech pan powie, że wierzy, bo... Bo co? Przepraszam... Uniosłem się. Proszę pana, żeby pan zechciał pomyśleć. Tylko pomyśleć. Przed laty, kiedy mnie pan oskarżył - zabawił się pan w psy­chologa: młodość, kobieta... Niech pan i teraz będzie trochę psychologiem. Cóż? Gdybym zawinił ­oddałbym teraz panu te pieniądze - powiedziałbym tak: byłem młody, głupi, niedoświadczony, wpadłem w sidła kobiety, teraz chcę błąd swój naprawić ­pan, człowiek stary, przebaczyłby mi naoewno i ja odszedłbym ze spokojnym sumieniem. Ale ja nie mogę przyzna^ się,że ukradłem - bo... no, bo nie ukradłem. No tak... rzeczywiście... dziwne... Ja ci już wierzę... Ale. .. kto? ale kto? (Po chwili w zamyśleniu) Hm... może diabeł? Diabeł?? (Po chwili) Wierzysz w diabła?

Next

/
Oldalképek
Tartalom