Szaniawski, Jerzy: Zegarek; Q 398
- 17 Nie, panie. Nie zapomniałem. Nie zapomniałem. (Po chwili) Widzę, że w tej sprawie nic się nie zmieniło. Niby... co się miało zmienić? Pan wciąż myśli, że to ja ukradłem? No... to jest... prawdę mówiąc...oczywiście, że tak myślę... no bo... a ty myślisz inaczej? (W zamyśleniu, więcej do siebie) Hm... sprawa trudna... (Jakby się ocknął) Prosz^ pana! Pamiętam - zegarek kosztował pana osiemset pięćdziesiąt franków szwajcarskich. Zabawmy się w starych, solidnych jakichś patriarchalnych kupców i - dodajmy do tego procenty. Zważmy na ogół spadki i wzrosty cen, wahania waluty i tak dalej i tak dalej. Dodamy na to wszystko sto pięćdziesiąt franków i oceńmy zegarek na tysiąc franków szwajcarskich. Przeliczymy jeszcze tak jest tysiąc. No... wiesz... może to już zbytek solidności pozostańmy przy ośmiuset pięćdziesięciu. Nie, niech będzie tysiąc. Ale tego tysiąca panu nie dam. Pan się zdziwił? Tu, koło kasy stoi moja dawna znajoma: puszka z napisem: "Na przytułek dla starych zegarmistrzów". Do puszki wkładam te pieniądze. Ot, tak... już. Pan się wciąż dziwi? Z jakiej racji miałbym je dać pani? Ja zegarka nie ukradłem. Gzy przekonałem pana? (Po chwili) Pan wciąż patrzy na mnie zdziwiony. Jan: Szef: Jan: Szef: Jan: Szef: Jan: