Świętochowski, Aleksander: Błazen; Q 397
- 9 Marek: Parzy coś pannie język... Wypluń prędko,wypluń... nie bój się mnie. Id^t do "trybunału, muszę wreszcie pana Pielesza raz z wojewody rozsądzić... Wojewodo - jakie słodkie! (wychodzi) Scena III. KRYSTYNA i JUSTYNA Krystyna: Justyna: Krystyna: Justyna: Krystyna: Justyna: Krystyna: Och, pani, straszne rzeczy się tam dzieją! Gdzie? W trybunale. Niedługo ma by c sądzony proces pana z wojewodą. Nie wiem, od wojewoda powiedział, czy też do trybunału napisał, dosyć,że pan w moich oczach przyskoczył do niego i krzyknąŁ: "Niepowieszony łotrze! Mało ci majątków, które mi wydarłeś, jeszcze chcesz się moją Wiesławą i hańbą mojej matki nasycić!" (zdumiona) Jego niesław^ i hańbą jego matki? Co to znaczyć miało? Nie wiem. Wojewoda spokojnie popatrzył i rzekł: "Strzeż się, żebyś nie był łotrem powieszonym." (zamyślona) Matki... (do Krystyny) Prosiłaś pana, żeby przyszedł? Bałam się przystąpić, tak był uniesiony; zresztą zaraz pobiegł do sali deputatów. Tylko wojewoda, chodząc wzburzon-y po korytarzu, zbliżył się do