Sobieski emlékkönyv. Sobieski III. János lengyel király halálának 300. évfordulója alkalmából rendezett konferencia anyaga - Komárom-Esztergom Megyei Önkormányzat Levéltára Évkönyvei 5. (Esztergom, 1999)
Béla Pálmány: Murzyn zrobił swoje - Murzyn może odejść! Zapomniane zakończenie triumfalnej wyprawy wojennej - droga Sobieskiego z Ostrzyhomia do Krakowa
generał cesarski Johann H. Diinewald i generał brandenburski Wolfgang Ch. Trux, by zorientowali się co do charakteru zamku. Król oświadczył ponadto, że sprzciwia się regule wojennej ominąć zamek, którego zuchwała załoga nie chce się poddać ani opuścić zamku, tym bardziej, że w pochodzie obecny jest sam król en personne. A zresztą pora sposobna do wyprawy wojennej się skończyła, ustaliła się zła pogoda, „tedy, cośmy się gdzie indziej mieli dzielić kwaterami zimowymi, dzielmy się tu na tym miejscu w granicy nieprzyjacielskiej, ponieważ sian i innego pożywienia będziemy tu mieli z potrzebą''. Kiedy w padającym deszczu ze śniegiem przybyli pod gród, ze zdumieniem stwierdzili, że w rzeczywistości jest zupełnie inny, niż donoszono. „Naprzód, miasto niemałe, budowne, piękne, cale turecką manierą, jakiegośmy jeszcze nie widzieli. Meczetów w nim dwa, innych wieżyczek i figlów bardzo siła; fortecę przy tym zastaliśmy bardzo dobrą z podwójnym częstokołem, rowem, murami, wielkimi basztami, a na wzgórzu stromymi zboczami, dział dwadzieścia i kilka. Żołnierzów konnych pięćset sześćdziesiąt, do pieszego zaś, zwyczajnego garnizonu i do mieszczanów, którzy tam wszystko Turcy, przysłał jeszcze pasza egierski z Agrii, o mil stąd ośm, przed półtora niedziel pułkownika janczarskiego we trzechset wybornych janczarów. Widząc tedy tak dobrze opatrzone przedmurza, zaraz wszyscy nasi narzekać i desperowaćpoczęli. " Turcy przywitali ogniem z armat zbliżające się do zamku wojsko. Piechota i oddziały dragonów zatrzymały się w dole spadającego o blisko 20 m ku Ipolyowi stoku, zwanego Brzegiem Strażniczym, zaś Turcy wycofując się po wschodniej i południowej stronie zamku rozpoczęli podpalanie przedmieść i stodół, czym bardzo utrudnili oblegającym zbliżenie się do murów zamkowych. Wówczas król posłał naprzód pięciu kocackich atamanów, aby ich oddziały obroniły przedmieścia przed pożarem. Odważni kozacy za jednym zamachem zajęli nie tylko przedmieścia, ale i pierwszą palisadę i swoje chorągwie z krzyżami na niej zatknęli. Atak przyparto też z kierunku północnego i zagrały wszystkie armaty. Wojska generała Dünewalda, które chciały przezimować w Górnych Węgrzech, w sercu państwa Thökölyego, także postępowały naprzód, aczkolwiek nieco wolniej. W trakcie tych posunięć wojennych padło kilku Kozaków, ale po wszystkiego trzygodzinnym ogniu armatnim Turcy wywiesili białą flagę i kładąc ręce na wałach prosili o miłosierdzie. Wówczas król Jan kazał zaprzestać ognia. Na to dowódca zamku, bej turecki, a także egerski aga janczarów i dwóch muzułmańskich duchownych przybyło z delegacją i zdali się na tzw. „dyskrecję", czyli wolną wolę zwycięzców; prosili, by wiedli ich przed króla. Według polskiego wyrażenia trzęśli się jak ryby, padli na twarz i całowali kraj szat królewskich. Rycerski władca polski oświadczył im: „Już macie słowo moje, łubom miał urazę, żeście się wczora nie poddali." Turcy odpowiedzieli: „By nas byl wezyr zaraz pościnał. " Odpowiedź króla Jana brzmiała: „Nie bójcie się, nie spadnie wam włos z głowy. My nie jesteśmy pyszni w szczęściu, bo to Bogu przyznawamy wszystko. " Odpowiedzieli na to: „Myśmy byli pyszni i za to nas P. Bóg karze. " Wojsko polskie mogło już swobodnie podejść do murów zamku, obejrzeć jego oszańcowanie i bramy, i stwierdzić, że szczęściem było tak łatwe poddanie się zamku, bowiem znaleźli w nim dostatek żywności i amunicji. Sobieski jako strateg wojenny uważał, że zajęcie Szécsény ułatwi niezwykle zajęcie Nowych Zamnków, ponieważ utrata Parkanów i Ostrzyhomia utrudniła porozumiewanie się tureckiej załodze tego najniebezpieczniejszego dla Wiednia zamku i utrzymywanie kontaktów z Budą, zaś utrata Szécsény odcięła ich od tureckiej załogi w Egerze. Podczas