Niewiarowicz, Roman: „Znajda”; Q 158
18 BOGDAN RYŚKA BOGDAN RYŚKA BOGDAN RYŚKA BOGDAN RYŚKA BOGDAN FLOREK RYŚKA FLOREK BOGDAN RYŚKA BOGDAN RYŚKA Gestapo to szczeniak. /całuje Florka ostatni rag głośno i mocno, potem wstaje s kolan/ Wieki tu u was nie byłam. Przedwczoraj. Ale ty lic o na godzinę, i'o się nie liozy. Floruá, a teras mara dla ciebie niespodziankę. Zgadnij co. Nie zgaduj Florek, mam złe przeczucie. Otóż nic złego, iomylił się doktorek. Przeciwnie. Ojciec wyjechał na trzy dni i mogę tu u ciebie do rana zostać, /obaj skamienieli/ /do siebie/ Ja mam nos. /FLOREK stale w porozumieniu z Bogdanem podczas całej sceny/ I co cieszysz się ? Naturalnie, że się cieszy. Widzi pani, tylko tak z radości oniemiał na chwilę. Zaraz przyjdzie do siebie. Cieszysz się ? /podchodzi do Florka/ /ponuro/ Wiadomo. Jak cholera. A widzisz, /całuje go/ O, już po kolacji ? /patrzy na stół/ 1 tronki byli ? lisy kieliszki ? Kto był ? Znajomy Bogdana. lak. Kolega z kliniki. Wpadł w chwilę. I pił z małego kieliszka? Jemu w ogóle pić nie wolno, io tak wyjątkowo było. Wasze szczęście. Gdybym tu kiedyś jaką babę zastała, to marny jej los. Jednego kudła nie miałaby na głowie. Ty mnie znasz. FLOREK Dokładnie. RYŚKA lu mm prawo tylko ja. Ze mną nie ma żartów, ty wiesz. FLOREK Racja, ale mógłbyś tak przypadkiem ktoś przyjść. Całkiem niewinnie.