Rittner, Tadeusz: Odwiedziny o zmroku; Q 399

- 10 ­Nie puszczę pana. Jeżeli pan jest mężczyzną, który potrzebuje kobiety, to byłoby nonsensem pozwolić panu odejść w tej chwili. Co to za dobrodziejstwo raz nareszcie czuć i wiedzieć, po co się jest kobietą! Niech pan posłucha... (bardzo wzburzony) Zapewniam panią, że panuję nad sobą z wielkim trudem. Nie jestem w stanie z nikim ro zmawi ać. Po co więc pan mówi. Niech pan milczy. (łapie się za gardło): Tu mnie ściska! Zdaje mi się,że się uduszę. Obawiam się każdej chwili ... (odwraca się) Niech pan płacze... Będzie jednak najlepiej, jeżeli pójdę... Jeżeli pan myśli, że towarzystwo przyjaciół będzie panu milsze od mojego... (ciągle odwrócony, drżącym głosem): Nie, nie, napewno nie... Ja myślę także, że nie. W pańskim stanie każdy przymus jest tysiąc razy gorszy, niż w innych warunkach. Gdzie się pan czuje swobodni, e jszy? Tu ze mną czy ze swoimi przyjaciółmi? Ze mną, prawda? Moi przyjaciele... (prawie ze złością) Są straszni! Pani: Pan: Pani: Pan: Pani: Pan: Pani: Pan: Pani: Pan: Pani:

Next

/
Oldalképek
Tartalom