Rittner, Tadeusz: Odwiedziny o zmroku; Q 399
(przypatrując się wchodzącemu najpierw ze strachem, potem ze zdziwieniem, w końcu zrywa się z kanapy) Czegb pan sobie życzy? (tępym głosem) hic, przepraszam, pomyliłem się.•• Jakim sposobem wszedł pan tutaj? Drzwi były otwarte... Myślałem, że to drzwi mojego mieszkania... Ach tak, pan mieszka na tym samym piętrze, zaraz obok. Zdaje mi się, już od czterech lat. (roztargniony, smutnie) ... od czterech lat . .. I mimo to... nie rozumiem... (patrzy na niego badawczo) Mimo to pomylił się pan... Tak... to jest... Moja żona umarła!... (Pauza) (cicho, dziwnie wzruszona, bo ktoś w ciemnym pokoju powiedział: "Moja żona umarła"). Teras rozumiem. (kłaniając się) Przepraszam, nie będę przeszkadzał dłużej. (zmusza się db konwencjonalnego tonu, nawet uśmiecha się, nie chc^ obcych wtajemnic zaś w swoje nieszczęście,ale w głosie jego czuć łzy niedawno wylane). Niech pani wybaczy... zrozumie... okoliczności... w których... od tego Pani: Pan: Pani: Pan: Pani: Pan: Pani: Pan: Pani: Pan: