Rittner, Tadeusz: Odwiedziny o zmroku; Q 399

( z lekką ironią) Tak, jak ja. Są bardzo serdeczni i dobrzy d.la mnie. Nie zostawiliby ranie teraz ani chwili samego. Gdy wrócę do mego mieszkania, z pewnością zastanę któregoś u siebie. Wobec tego nie wróci pan, naturalnie, do swego mieszkania. Ale to s^i prawdziwi przyjaciele, niech mi pani wierzy. (jak wyżej) 0 tak, wierzę panu. ... Tak się troszcz^ o mnie. Widzę po nich, jak się boją, że mógłbym sobie zrobić coś złego z rozpaczy... Tylko (wahając się) nie wpadło żadne mu na myśl zapytać mnie, czy mam gorączkę... Nie... takie głupie pytanie może zadać tylko kobieta. Ach, niech pani tego nie mówi (odwraca głowę). Pani nie przypuszcza nawet, jak właśnie pani sposób mówienia przypomina mi wszystko, co stra­ciłem. . . Niech pan sobie nic nie przypomina. Nie! Niech pan nie szuka podobieństwa! Niech pan pomyśli ­ja jestem kobietą, z któr^ pan nigdy przedtem nie mówił. I siedzi pan w pokoju,w którym nie £ył pan nigdy. Muszę już iść... Pani: Pan: Pani: Pan: Pani: Pan: Pani: Pan: Pani: Pan:

Next

/
Thumbnails
Contents