Świętochowski, Aleksander: Błazen; Q 397

- 5 ­Justyna: Krystyna: Marek: Justyna: toż przysłowie grozi: czym się kto żywi, tego woii wydaje. Więc nie pragnij panno Krystyno mną siQ karmić, bo będzie cię słychać błaznem. No, cóż tak wargi ze złością ogryzasz, jak gdybyś je dla wojewody obierała (bierze pantofelki ze stołi). Patrz, co za kunsztowna robota tych drobiazgów! A co za nóżki w nie wejdą! Dla tych cudownych nóżek naszej pani zostałem szewcem artystą, dla nich porzuciłem ciebie. Codzi ennie je ubieram. Ileby wojewoda dał za to szczęście! Zaproponuj mu, ażeby tobie szył chodaki i z twoimi nogami się pieścił (do nadchodzącej Justyny) Nóżki moje, nóżki ubiorę. (do Krystyny) Gdzie pan? Nie wi em. Gdyby była młodsza, może byłby przy niej. (do Marka surowo) Milcz! (do Krystyny) Zapytaj w trybunale (Krystyna wychodzi). Scena II. MAREK i JUSTYNA i^arek: Ona nie wróci, bo ją darów, ałem wojewodzie dla ułagodzenia go po stracie pani. Justyna: Gzy to my sobie równe? Marek: Nie, ona jednak dla wojewody bardzo odpowiednia, bo chociaż już robaczywa, ale dojrzała, a jego starym zębom takiej właśnie potrzeba.

Next

/
Thumbnails
Contents