Halmágyi Pál szerk.: Lengyel katonai menekülttábor Magyarcsanádon. A tábor megnyitásának 60. évfordulóján rendezett megemlékezés dokumentumai. A Makói Múzeum Füzetei 99. (Makó, 2003)
Halmágyi Pál múzeumigazgató: Lengyel katonák Magyarcsanádon 1939 őszén
radiu karczmarza Balóghi Józsefa Antoniewicz uzyskiwał najświeższe informacje i dzielił się nimi później z resztą internowanych.Wkrótce rozpoczęła się korespondencja pomiędzy żołnierzami a ich rodzinami pozostałymi w Polsce. Państwo węgierskie zapewniało bezpłatne usługi pocztowe. Powoli życie obozowe zaczęło się normalizować, czego oznakami były dobre wyżywienie, tygodniowe kąpiele, pościel, obozowy szewc i pralnia. Co niedzielę żołnierze w zwartym szyku maszerowali do miejscowego albo do znajdującego się w następnej wiosce (Apátfalva.) kościoła. W połowie października z Budapesztu przysłano maszynę do pisania z polskimi czcionkami oraz całą skrzynię polskich książek. Rozpoczęto redagowanie obozowej gazetki. W tym samym czasie w obozie pojawiło się dwóch wyższych rangą oficerów polskich i również w Magyarcsanád rozpoczęto ewakuację. Ochotnicze cztero - pięcioosobowe grupy żołnierzy nocą opuszczały obóz w celu dotarcia do Wojska Polskiego organizowanego we Francji. Na ochotników czekał samochód, którym Aleksander Piskorski zabierał ich do pobliskiego Szegedu. W mieszkaniu Piskorskiego mogli odpocząć, przebrać się w cywilne ubrania poczym już pociągiem jechali dalej, do Budapesztu. W stolicy zaopatrzono ich w paszporty, bilety kolejowe, pieniądze i tranzytem przez Włochy udawali się do Francji. Niemiecki wywiad bardzo szybko zorientował się w sytuacji i dlatego należało opracować nową metodę ucieczek. Od tej pory Polacy dojeżdżali do obozów położonych w południowej części Zadunaja, a stamtąd przechodzili na stronę jugosłowiańską. W przemycaniu Polaków wielką rolę odgrywali dobrze znający ten odcinek granicy nad Drawą leśnicy, kolejarze czy wieśniacy. Z powodu notorycznych ucieczek internowanych dowódca obozu musiał stawie się w Szegedzie, ale nie poniósł poważniejszych konsekwencji.( Ze wspomnień wiemy, że jedna legitymacja obozowa krążyła po kilku obozach (używało ją 5 - 6 Polaków), dlatego do końca nie wiadomo, ilu uchodźców polskich przybyło na Węgry, a ilu pojechało dalej do Francji czy na Bliski Wschód w celu kontynuacji walki. Przy lepszej konspiracji ewakuacja trwała dalej. Armia organizowana przez Sikorskiego w pierwszym rzędzie potrzebowała zawodowych żołnierzy: pilotów, saperów, kierowców, artylerzystów, marynarzy, pancerniaków, dlatego właśnie om jako pierwsi opuszczali węgierskie obozy. Ci, którzy pozostali w Magyarcsanád coraz bardziej zżyli się z miejscową ludnością. Przed Bożym Narodzeniem postanowili przygotować występ artystyczny dla mieszkańców Magyarcsanád i Apátfalva. W organizacji pomocą służyli Polakom wójt Barcsányi Nándor i sekretarz urzędu gminnego Belovai Sándor; duchowni: zboru kalwińskiego Irlanda Dezső, cerkwi rumuńskiej: Luczay Mladen, serbskiej: Gedos Velimir, nauczyciele: Neducza István i Vargha Ferenc. Program artystyczny składający się z tańców Polaków i miejscowych dziewczyn, pokazów akrobatycznych i recytacji odniósł wielki sukces. Pod koniec wieczoru każdy z żołnierzy otrzymał od tutejszej społeczności prezent gwiazdkowy. Pomimo tego miłego gestu pierwsza wigilia z dala od bliskich dla wszystkich była wielkim przeżyciem. 25